Mateusz Szymański Mateusz Szymański
476
BLOG

Nie drwij z żyda

Mateusz Szymański Mateusz Szymański Kultura Obserwuj notkę 3

Na świecie jest naprawdę wiele rzeczy, które mnie i innych denerwują. Ostatnimi czasy staram się jednak unikać pisania o tym, bo zrobiło się to nudne, zwłaszcza do czytania. Wyłamuję się tylko wtedy, kiedy już naprawdę nie mogę się powstrzymać, albo ma to w sobie jakąś wartość dodaną. Dzisiaj będzie ta druga wersja, bo połączona z małym poradnikiem savoir-vivre.

Dawno temu pisałem, że bardzo lubię śmiać się z innych. Nadal się tego trzymam i nie mam też o to pretensji do innych, chociaż są przypadki, kiedy trzeba zwyczajnie chlasnąć siebie lub kogoś w pysk i powiedzieć: robisz to źle.

I jednym z przypadków, który mnie ruszył ostatnio, jest stosunek ludzi niewierzących do zachowań tych, dla których religia ma jakiekolwiek znaczenie. Pozwólcie, że tym razem postawię się tylko w roli osoby trzeciej, a moją religijność czy niereligijność zostawię sobie na kiedy indziej (albo na nigdy).

Otwiera mi się nóż w kieszeni, kiedy widzę reakcję niektórych ludzi na słowa: “idę do kościoła/na pielgrzymkę” czy “nie pójdę na imprezę” (bo jest post). Od razu zaznaczam, że odnosi się to też do praktykujących muzułmanów, żydów czy buddystów. A jaka jest ta najczęstsza reakcja na taką deklarację? Oprócz zdziwionych oczu lub lekkiego uśmieszku? Pytanie “po co“.

Aż chce się odpowiedzieć “po chuj”, bo trudno o bardziej kretyńskie pytanie. Rozumiem, kiedy zadaje je sześcioletnie dziecko, ale zawsze myślałem, że dorośli ludzie wiedzą, co to jest religia i co daje ludziom. I to, że ktoś jej nie praktykuje wcale go nie usprawiedliwia.

Jeździcie na urlop w Himalaje? Obstawiam, że raczej się wam to nie zdarza. A gdyby ktoś powiedział, że tak zamierza spędzić wakacje zapytalibyście “po co”? Nie, bo to chyba naturalne. Tymczasem z niewiadomych przyczyn ludzie dziwią się niezmiernie, kiedy ktoś przyznaje się do tego, że w niedzielę czy w jakikolwiek inny dzień tygodnia podąża do swojego kościoła, synagogi czy innego meczetu.

I zanim zaczniesz się śmiać z tego, że ktoś czegoś nie zrobi, bo to niezgodne z jego religia zastanów się, ile razy odmówiłeś albo odmówiłaś sobie czegoś w imię zasad. Akurat w tej kwestii podziwiam wegetarian – tych lubiących mięso, ale nie jedzących go z powodu przekonań (nie podoba mi się sama filozofia, ale o tym już pisałem).

Są oczywiście przypadki, kiedy zaangażowanie należy tępić. Tu możecie wymienić sobie po przecinku komunizm, faszyzm i inne podobne im ekstremistyczne ciągoty. Pewnie niejeden z was powiedziałby, że religie można wrzucić do tego samego worka. Wybaczcie, ale dla mnie to śmieszne i trąci tanim populizmem.

Zazwyczaj jesteśmy leniami – zwłaszcza, jeśli coś, co robimy, nie przynosi natychmiastowego efektu, a łączy się z jakimś wysiłkiem. A na ludzi, którym się chce, patrzymy jak na wariatów. Nawet, jeśli robią coś, co nam nie szkodzi. To nic innego, jak zwykłe buractwo i megalomania. A z buractwem na tym blogu walczę.

Źródło: matelusz.pl

 

Przeczytaj i wyrób sobie opinię

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura