Przyznam się na samym początku – nie jestem kobietą i nie mam cycków. Jeżeli nie jest to dla Was szok, mogę się tylko cieszyć. Obawiam się jednak, że grupa zaskoczonych może okazać się całkiem duża. Wszystko za sprawą pewnego jesiennego dnia, kiedy nie działo się nic ciekawego, a my nie chcieliśmy pozwolić, by 14 października 2011 był czymś więcej niż tylko kolejnym Dniem Nauczyciela.
Tego dnia założyliśmy na Facebooku fanpage o nazwie Polski Ruch Femen. O Ukrainkach było już wtedy dosyć głośno, a zdjęcia dziewczyn protestujących topless coraz częściej pojawiały się w prasie. Ale w polskich social media nie zostawiło to jeszcze wyraźnego znaku – dlatego uderzyliśmy w niszę.
Mylicie się, jeżeli uważacie, że był to tylko eksperyment – akurat zdrowy feminizm nawet do mnie przemawia, o czym pisałem prawie dokładnie rok temu. Zresztą Femen do sprawy podszedł profesjonalnie – wobec takiej formy protestu nie można było przejść obojętnie. Co nie zmienia faktu, że cały czas była to zabawa, chociaż do prowadzenia samego fanpage podchodziliśmy poważnie.
Trafiliśmy w dobry moment – niedługo po starcie fanpage miała miejsce głośna akcja na Białorusi, gdzie KGB postanowiło “poradzić sobie” z protestem na swój sposób. W dodatku zbliżało się EURO 2012 w Polsce i na Ukrainie, które okazało się eksplozją popularności Femen. My zbieraliśmy fanów – jak na możliwości Facebooka nie było ich może wielu, ale ich liczba i tak przerosła nasze oczekiwania. Jednak nie to było najbardziej zaskakujące.
Ciąg dalszy na matelusz.pl/polski-ruch-femen-historia-prawdziwa/.
Komentarze